Siedziałam pod jedną ze ścian.Wszystkie,łącznie z sufitem i podłogą wykonane były z jakiegoś czarnego kamienia.Na przeciw mnie widniały duże,wąskie metalowe drzwi z kratami.Nade mną nikły promień bladego światła wpuszczało małe okno.Czułam się jak w więzieniu,a może w nim byłam?Spróbowałam się poruszyć. Od razu tego pożałowałam.Wszystkie kości zaczęły mnie boleć osiągając stopień najwyższy.Odpuściłam więc próbę wstania z kamiennej podłogi.Trwałam tak w głuchej ciszy przez jakieś dwanaście minut,próbując przypomnieć sobie jak się tu znalazłam.Niestety bez rezultatów.Usłyszałam skrzypienie drzwi i ciężkie kroki.Po chwili i moje drzwi zaskrzypiały,a gdy zobaczyłam kto je otworzył przeszedł mnie dreszcz.W przejściu stał jakiś stwór,cały z czarnego...piachu?Zamiast oczu miał czarne wypustki.Nie miał twarzy,a jego ciało tylko w małym stopniu przypominało ludzkie.Podszedł do mnie,nie mogłam się cofnąć do tyłu (chociaż tak bardzo tego teraz chciałam) ,ściana mi przeszkadzała. Złapał mnie za rękę i wyprowadził z lochów.Szliśmy długimi,..czarnymi schodami(jak się okazało wszystko tu było czarne).Dotarliśmy pod ogromne drewniane drzwi.Szkarada(bo tak nazwałam tego potwora,który bezlitośnie ściskał mi lewą rękę) otworzył je i dosłownie rzucił mnie tam.Myślałam,że już bardziej kości mnie nie mogą boleć,jednak się myliłam.Nie miałam nawet siły wstać.Energi wystarczyło mi tylko na rozejrzenie się.Wszystko było koloru...oczywiście czarnego.Nie było żadnych mebli oprócz małego metalowego stolika,na którym leżał...sztylet?!Tak,na nim leżał srebrny sztylet za jakimiś dziwnymi i niezrozumiałymi znakami tego samego koloru.
-Witaj Elso -usłyszałam głos za sobą.Szybko się odwróciłam.Przełknęłam głośno ślinę.Za mną stał nie kto inny jak sam władca koszmarów.-No co nawet się nie przywitasz?!-krzyknął,a ja chciałam uciekać,ale za bardzo się bałam.
-W-witaj M-m-mrok-odpowiedziałam chłodno.-Po coś mnie porwał?!Czego ode mnie chcesz?! -
-No,więc ściągnąłem cię tu bo musisz mi w czymś pomóc- co?Czy ja usłyszałam,że wszechmocny Mrok potrzebuje mojej pomocy?
-Tobie nie pomogę w niczym-odpowiedziałam chłodno.
-Nie?A czy nie chciałabyś się zemścić na tych durnych strażnikach marzeń?Nie pamiętasz już na co jesteś na nich zła?-skąd on wie na co jestem na nich zła?
-To co się stało już się nie odstanie.Tak,jestem na nich zła ale nie mogę ich zabić z tego powodu -doskonale pamiętam za co nie pałam do nich sympatią. Zapomnieli o mnie.Nawet mnie nie odwiedzali.NIGDY [o tym będzie dokładniej w dalszych rozdziałach-dop . aut.]
-Ależ możesz i oboje będziemy zadowoleni,zemścimy się na nich!
-Nie ja nie będę nikogo krzywdzić!-
-Przecież ty i tak już krzywdziłaś innych,na przykład swoją siostrę,no nie?-spuściłam głowę.Znowu przypomniały mi się tamte wspomnienia,gdy ugodziłam Anię lodową drzazgą.Powstrzymywałam łzy by nie pokazać słabości.
P-przestań,to był wypadek-powiedziałam prawie niesłyszalnie.
-Nie,to nie był wypadek..-podniosłam głowę
-Co?-
-To wcale nie był wypadek-powtórzył z lekkim uśmiechem-To byłem ja-po tych słowach miałam ochotę zabić go,a nie strażników.
-Co?! Czemu to robiłeś?!-
-Na początku dla energii,dzięki twojemu strachu przed samą sobą byłem silny..bardzo,to dzięki tobie powstałem,później robiłem to bo chciałem zobaczyć czy będziesz w stanie zniszczyć strażników.To proste-
-I okrutne!
-Owszem,ale to w końcu ja-dodał z dumą.
-Możesz mnie wypuścić?I tak ich nie zabiję-zapytałam z nadzieją w oczach.
-Zabijesz,zabijesz,a ja ci tylko trochę pomogę-po tych słowach powiedział coś niezrozumiale do stojącego dotychczas w kącie sługusa,tego którego nazywam szkaradą.Stwór podszedł do mnie i przytrzymał mnie za ramiona jednocześnie podnosząc z lodowatej podłogi(chociaż i tak mi nie było zimno,nigdy mi nie jest).Ramiona trzymał tak mocno jak wcześniej lewą rękę.Chciałam się wyrwać, ale był zbyt silny...
NASTĘPNY ROZDZIAŁ CHYBA ZA DWA DNI,BO ZA SZYBKO SKOŃCZĘ C:
~ Passion forever ~
NASTĘPNY ROZDZIAŁ CHYBA ZA DWA DNI,BO ZA SZYBKO SKOŃCZĘ C:
~ Passion forever ~