Translate

sobota, 31 października 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy "Śmiało, podpisz dziecko!"

JACK
Patrzyliśmy w skupieniu na kryształ, teraz mieniący się na biel i błękit o odcieniu bliskim perle. 
Jak duże było nasze zdziwienie, kiedy nic nie ujrzeliśmy, a tylko bez celu wgapialiśmy się w obraz przedmiotu. 
Spojrzałem na naszego gościa, widocznego w drewnianej ramie okiennej. Wiedziałem, że nawet nie odpowie na moje pytania, więc wstrzymałem się na pytającej mimice twarzy.
Tak, jak się domyślałem, ani jednej odpowiedzi. Cicho westchnąłem.
Odwróciłem się z powrotem w stronę współpracowników. Norh oparł ręce o swój brzuch, Ząbek latała nerwowo trzepiąc swoimi cieniutkimi skrzydłami, a przy niej o dziwo nie krążyły jej małe kopie. Zając, znaczy kangugr wydawał mi się śmieszny- patrzył na kryształ marszcząc swój nos. To naprawdę wyglądało komicznie, przynajmniej dla mnie. Piasek wyświetlał nad swoją głową różne znaki, ale przewijał je tak szybko, że nie sposób było je odczytać.
Każdy na swój sposób starał się odczytać wiadomość od księżyca.

Już od kilku dobrych minut stoimy bez niewiedzy, a Elsa jest coraz bardziej zagrożona..
-Wiem!- Ząbek z radością uniosła ręce w górę, po czym cała opadła na powierzchnie drewna.
-Co wiesz?- Zając zmienił swoją minę na zaciekawioną.
-Rozumiem, co chce nam przekazać księżyc!- pełna entuzjazmu podeszła do nas, a raczej podbiegła.- Mamy użyć kryształu do odnalezienia Diny- oparła swój ciężar ciała o nadal podświetlany promieniami naszego przyjaciela przedmiot.
-Ale jak?- zadałem pytanie, które chyba pasowało do zaistniałego problemu.
-Tego nie wiem- przyznała spuszczając opierzoną głowę.
-Hmm, może.. O, już wiem! Tak samo jak znaleźliśmy Zębuszkę- wyjaśnił Zając. 
Popatrzyłem z zapytaniem na Ząbka, a ona tylko wzruszyła ramionami.
-No właśnie, nigdy mi nie chcieliście powiedzieć, jak to było ze mną!- obarczyła ich niemiłym spojrzeniem. Czyli, nie tylko przede mną skrywa się tajemnice, super! Uśmiechnąłem się w duchu.
-Posłuchaj, więc. Tym kamieniem- North wskazał na błyszczący kryształ.-posłużyliśmy się by określić twoją lokalizaję. Wystarczy nakierować odbijany przez kamień promień na strefę marzeń- wskazał na ogromny globus po środku ogromnej sali głównej. 
-Ale jak wy to zamierzacie zrobić?- spytałem pełen obaw co do powodzenia owego planu.
-Frost, czy ty zawsze będziesz zacofany?- uszaty zaśmiał się, czym mnie zdenerwował. Podleciałem do niego i przycisnąłem kraniec drwa do ofutrzonej, szarej szyi kangura.
-Ja nie jestem zacofany!- przecisnąłem to zdanie przez zęby chamując złość.-kangurku- dodałem po chwili, kryjąc tym razem śmiech.
Obarczył mnie spojrzeniem dalece przeciwnym od tego przyjacielskiego. Nie pozostawałem dłużny. 
-Chłopcy spokój!- do moich uszu dostał się nieprzyjemnie głośny krzyk Zębuszki.-To nie czas na kłótnie. Ty Jack- wskazała na mnie.-chyba chciałeś pomóc chronić Elsę, ale jak widzę, minęła ci takaż chęć- tu Ząbek miała rację. Chciałem ochronić młodą królową przed wszelakim złem, a przecież każda minuta jest cenna.
-To.. na co czekamy?- zapytałem podnosząc spuszczoną dotychczas głowę i uśmiechając się zawadiacko.

ELSA
Opuszczałam pałac nierównym, szybkim tempem. Przez to miałam wrażenie, że Olaf nie może mnie dogonić. Zwolniłam. Do moich stóp dobiegł bałwan.
-O,... Elsa.. weź zwolnij troszkę..- sapał chwilkę.
-Dobrze. Chodź, już niedaleko- wskazałam palem na coraz to większy obraz stajni królewskej.
Tym razem to ja musiałam doganiać mojego towarzysza. 
Odtwarłam ciemne drzwiczki i momentalnie poczułam zapach siana i zwierzęcych igraszek. Gdy jeszcze byłsm mała, przed tragicznym dla mnie wypadku.., kochałam spędzać tu czas. Może takie miejsce nie pasuje do wyrafinowanej księżniczki- teraz królowej, ale są widocznie wyjątki. Uspokajałam się przy jeździe konnej z rodziną. Nie wolno mi było jeździć samej, ale wolałam towarzystwo rodziców, niż prywatnego trenera.

Przechodziłam wzdłuż kolejnych boksów, poszukując odpowiedniego konia. Znalazłam Colda. Ten koń towarzyszył mi długo, znam go od źrebaka. Ma biało-szarą maść ze śnieżną, jak perwszy śnieg grzywą. Wyprowadziłam go nie trudząc stajennego. Uśmiechnęłam się do mojego starego przyjaciela.
Zasiadłam na siodle i chwilę później przebywał już obok mnie Olaf.
Zatrzymałam przechodzącą służkę.
-Powiedz, proszę mojej siostrze, że niedługo wrócę, by się nie zamartwiała- chwilę później opuszałam arendellskie bramy królestwa.
Tępo jazdy, mimo letniej pogody przyprawiało nastrój nerowym. Nie wiedziałam co dokładnie ujrzę na miejscu lodowego wierchu.

Droga zdawała się dłużyć, a z każdym kilometrem pogoda traciła blask. W końcu moim oczom ukazały się lodowe schody, które zbudowałam, by ułatwić dostęp do pałacu.
Wjechałam niepewnie. Dłonie mocniej zaciskały się na brunatnych lejcach. Odetchnęłam głęboko chcąc tym dodać sobie odwagi.
Słowa Olafa przeistoczyły się w życie. Przede mną istniał koszmar. Mój stary pałac, teraz jażąco zielono-czarny, jakby emanował złem w czystej postaci.
Co mnie zaskoczyło, był cały, nietknięty, a pamiętam, że przecież po nieprzyjemnych dla mnie wydarzeniach, lodowe mury znacznie ucierpiały.
Koń ruszając wprzód rżał, co rozumiałam jako się bał. Olaf mamrotał coś pod swoim marchewkowym nosem, co nie ułatwiało podróży.
Zsiadłam z konia i pomogłam też to uczynić bałwankowi.

Atfosmera była cicha. Za cicha. Niepewnie dawałam kroki w kierunku wrót pałacu. Obawiałam się co znajdę we wnętrzu niegdyś mojej budowli.
Pociągnęłam za wyżłobioną klamkę w czarnych, wcześniej kryształowych drzwiach. Spojrzałam w tył na Olafa. Kurczowo kiwał głową bym weszła do środka.
              *      *       *
Wszystko było w kolorach czerni i zgniłej zieleni. To przyprawiało mnie o dreszcze.
Nikogo nie zastałam sprawdzając pomieszczenia. Pozostała górna część pałacu.
Szłam drżąc cicho. Moją uwagę przykuło światło emanujące z największej tam sali.
Teraz się nie bałam. Kierowała mną ciekawość. Pewnie wkroczyłam. Stałam przed ogromną kulą światła,.. która unosiła się w powietrzu!?
Dotknęłam jej, a moje koniuszki palców momentalnie zostały poparzone. Szybko się odsunęłam. Teraz obserwowałam kulę z przestrachem.

Zaszłam za tył. Tron. Jednak nie taki zwyczajny. On był cały z czarnego piachu.
-Witaj! Miło cię widzieć!- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Osobą tą okazała się być kobieta. Dość młoda. Na oko mogła mieć góra 26 lat. Posiadała jednak włosy o odcieniu szarawym. Blado-brudna cera i czarny makijaż. Sukienkę miała także czarną, przylegającą do jej ciała. Buty najzwyklejsze w ciemnym kolorze.-Nie przywitasz się ze mną?- zsmutniała.
-Nie.- postanowiłam być stanowcza.-Zapewne to twoje dzieło- wykonałam okrąg rękoma.
-Oczywiście-
-Musisz, więc wiedzieć, że ten pałac to moja własność, ja go zbudowałam- przymrużyłam oczy.
-Oj dziecko, a czy jest gdzieś podpisany? Haha, nie bądź żałosna- wkurzyłam się. Co ona sobie wyobraża?! Zacisnęłam mocno dłonie  kumulując w nich mą moc.
-Radzę ci opóścić to miejsce! Nie wiem kim jesteś i co tu robisz, ale nie jesteś tu mile widziana- syknęłam ze złością i wzgardą w głosie.
-Nie igraj ze złem, dobrze ci radzę- powiedziała sucho.
-Wynoś się z mojego terytorium- strzeliłam w nią śnieżną kulą. Czego nie plsnowałam. Moja moc mnie nie słucha..!
-Śnieżkami chcesz mnie pokonać?- tafiła we mnie czarnym promieniem, ale nie potrafiłam stwierdzić co to dokładnie. Wiem tylko, że z każdym ciosem bolało coraz bardziej. Moja magia mnie nie słuchała, więc ja przegrywałam.-Przegrywasz, nigdy nie wygrasz z siłami ciemności- usłyszałam głucho, ale to wystarczyło bym podniosła się na duchu.
Zaczęłam miotać większymi amunicjami. Moc się ustabilizowała. Teraz nie widziałam przestrzeni poza mną i tamtą kobietą. Nasze siły działały przeciw sobie.
W pewnym momencie wytworzyło się między nami czerwono-żółe światło tworzące pojedyńcze błyski.
Otoczyło nas. Nic nie widziałam, prócz czarnych i czerwonych błysków. Nie wiedziałam co się dzieje. Czułam się coraz słabsza.
-To nie musi się tak skończyć- usłyszałam co ledwo. To pewnie tamta kobieta..-Możesz dołączyć do mnie- przed oczami zamajaczył mi papier i póro.-Podpisz, a wszystkie te męki się skończą- gdzieś słabo usłyszałam wołanie "Elsa, nie!", ale to mogło mi się zdawać. Nie wiedziałam co robić. Podpisać? Co będzie później ze mną? Z mi bliskimi? Czy nie podpisywać? Ale wykończę się w tych cierpieniach, więc zakończę swój żywot, który cudem odzyskałam. Czułam rany na skórze. Czy te czerwone światła to ogień? On działa na mnie dwa razy groźniej! Głowa zaczęła mi głośno pulsować. Słyszałam w tle kłótnie krzyków: "Śmiało, podpisz dziecko!" i "Nie, Elsa! Nie rób tego!"
Kurczowo chwyciłam granatowe pióro.





No hej! W końcu napisałam, ale jestem dumna z tego rozdziału, a wy jak uważacie?
I przepraszam za błędy, ale piszę z komórki i nie podkreśla.
PS. DODAŁAM MÓJ RYSUNEK PUNKI I KOGO? ZNACIE "L"?
I TAKI RYSUNECZEK W KILKA MINUT <3
ŁADNE? OCEŃCIE PRAWDZIWIE, KRYTYKE TEŻ TRZEBA PRZYJMOWAĆ ;D

6 komentarzy:

  1. Aaa....nie mam słów, a rysunki boskie! Przepraszam, ale nie napisze nic więcej. Wiem trochę dennie :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać więc ograniczę się jedynie do:
    Super rozdział i weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny! Mam nadzieję, że nie podpisze tego. Nie wiem czemu.
    No dobra... życzę weny i czasu ^^
    Nie wiem co więcej :/
    Pozdrawiam ~Snowmoon

    OdpowiedzUsuń
  4. Kropka
    .
    Ta kropka mocy daje wene i czas
    Niech bogactwo i szczęście na Ciebie zejdzie.
    Miłego

    OdpowiedzUsuń
  5. Poważnie? ;-; W takim momencie? Nie mogłaś się powstrzymać, co? Dawaj szybko nexta!! XD
    Niech Elsa sobie przypomni jak cierpiała będąc po stronie mroka! Jak przez niego prawie na zawsze umarła! (no bo praktycznie umarła...na chwilę ( what?!)) Niech sobie przypomni i się opamięta i tego NIE PODPISUJE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam cię na moim blogu ;D

      I widzę, że ktoś tu uważnie czytał ^^

      Usuń