Translate

sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział dwudziesty szósty "W tej chwili żałowałem, że tak długo pałałem do niej nienawiścią"

PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁ TAKI KRÓCIUTKI, ALE TO PASUJE DO WYDARZEŃ, JAKBYM DODAŁA COŚ JESZCZE, POPSUŁA BYM NASTRÓJ :/

Niedługo kolejna część,kiedy nie wiem ale szybko.
ALE CZY CHCECIE JESZCZE TEGO BLOGA? KTO GO W OGÓLE JESZCZE CZYTA OPRÓCZ TYCH 2-3 DZIEWCZYN, KTÓRE KOMENTUJĄ?? BO TAK TO, TO NIE MA SENSU...





NOWY BLOG JUŻ NIEDŁUGO, A Z NIM NOWA HISTORIA..



Życzę miłego czytania i WESOŁYCH WAKACJI ❗❗❕❗❕❕❗❕❕❕❗❕❕❕❗❕❗❗❗❗❗❤❤



Ja zmykam oglądać ANIME i wymyślać dokładnie nową historię.



A i ktoś słucha jeszcze zespołu ONE OK ROCK?! Jak nie to polecaaaaaam!!!! 💙💜💛💚💝❤💓💖😍😍😍😂😉




















ANNA








Cały czas martwiłam się gdzie może być Elsa. Nie mogłam nawet spokojnie zasnąć. To moja siostra, myśl, że mogło jej się coś stać spędzała mi sen z powiek. Siedziałam aktualnie w mojej sypialni na kolanach Kristoffa. Otulona jego umięśnionymi ramionami popijałam już trzeci kubek kawy. To wszystko ze zdenerwowania. Nie wiem co się dzieje z moją siostrzyczką, a jeśli już za późno? A jeśli ona j-już n-nie... żyje? Momentalnie zakryłam oczy wolną ręką.Kristoff widząc to odłożył mój kubek na drewnianą szafkę nocną i mocniej mnie przytulił. Rozpłakałam się już na dobre.. Nawet nie wiem co z nią. A może jest cała i zdrowa? Może nic jej nie jest? W takim razie gdzie ona jest?
-Ćśś.. Już dobrze, jestem tu Aniu- pogłaskał mnie po glowie. W tej chwili pomyślałam jak to dobrze, że jest ze mną, nie robiło mi różnicy jakiego stanu jest. Ważne, że go k-kocham..
-Kristoff, g-gdzie ona j-jest?- zapytałam drżącym głosem i zacisnęłam pięści na jego barkach.
-Nie mam pojęcia, ale znajdziemy ją, nie martw się -powiedział cicho czym uspokoił moją duszę, ale zaraz się ocknęłam z pięknego kłamstwa.
-Skąd możesz wiedzieć.. Nie ma żadnego śladu po niej- zadrżałam.
Nagle do drzwi rozległo się pukanie. Jeden z gwardzistów wszedł po usłyszeniu pozwolenia. To Tom, jeden z bliższych naszej rodzinie.
-Czy coś się stało?-zapytałam odsuwając się od blondyna na odpowiednią odległość.
-W rzeczy samej, droga księżniczko- zbladł w jednej chwili. Zmartwiona zeszłam z kolan chłopaka i ustałam przed mężczyzną.- Jeden z miejscowych rybaków mówi iż znalazł królową - otworzyłam szeroko przeszklone oczy.
-Prowadź -rozkazałam.
Wyszliśmy z komnaty i kierowaliśmy się w stronę wyjścia z zamku. Gwardziści przeprowadzili konie.-To aż tak daleko?-zapytałam głaszcząc białego konia po grzywie.
-Tak, droga pani. Jedźmy już -nie podobał mi się jego wyraz twarzy. Skinęłam głową, po czym ruszyliśmy. Jechaliśmy dość długo, w końcu jednak zatrzymując się przy brzegu wysepki. Zeszłam powoli z konia i razem z Kristoffem ruszyłam za gwardzistami w miejsce tylko im znane.
Na miejscu kątem oka zauważyłam jakiegoś starszego mężczyznę.
Przecisnęłam się przez strażników by widzieć to czego tak bardzo nie chciałam i czego tak bardzo się bałam. Zamarłam widząc przyczynę tak ponurych min. W oczach pojawiły się łzy, tak prawdziwie jak i pełne bólu i cierpienia. Pierwsza fala uszła ze mnie już chwilę później. Zapłakana podeszłam bliżej i uklękłam przy tak bliskiej mi osobie.
Drżącą ręką schowałam jeden z prawie białych kosmyków grzywki za ucho mojej siostrzyczki.
-E-elsa..- wydusiłam z siebie. Tylko tyle udało mi się powiedzieć. Czułam w gardle ogromną gulę, która powiększała się z każdym spojrzeniem na jej blade i zimne ciało. Tak bezwładnie i niewinnie leżała na plaży z przymkniętymi oczyma. Wetchnęłam bezradnie wciąż drżąc.- Co się s-stało?-zapytałam ni to do Elsy, ni to do rybaka stojącego tuż obok mnie. Chciałam znać jednak odpowiedź, co się stało.
-Podczas wczorajszego popołudnia, gdy wypływałem na połów, przy skałach odnalazłem toż to ciało. Był jeszcze jeden, pewnie kapitan, ale go zabrano do pobliskiej gospody, gdzie dyżuruje jeden z lepszych lekarzy. Jest szansa by go uratować-zaśmiał się pod nosem - niestety królowa nie ma takiego szczęścia. Każdy mógłby stwierdzić poważne złamania i krwotok w czaszce, który zdiagnozował właśnie ten lekarz. Nie oddychała już, gdy ją wciągałem do łodzi. Nawet na cud i czary tu za późno-powiedział smutnym głosem. A-ale jak to.. Przecież to niemożliwe.. Ona .. Odeszła w dzień swoich urodzin. Nadal przy niej klęcząc, spojrzałam w jej oczy . Przykryte powiekami.
- Wszystkiego najlepszego siostrzyczko z okazji twoich 19-tych urodzin. Kocham cię Elsuś, nie zapomnij o mnie. Złożyłam delikatny pocałunek na jej chłodnym czole. Z oczu poleciały mi łzy. To koniec. Ale jak? To takie niesprawiedliwe.. Ona była taka młoda, miała taką piękną moc, była niezwykła.. I jej urodziny.. Nigdy nie obchodziła żadnego święta ze względu na swój dar. Nawet właśni rodzice uważali ją za niebezpieczną. Całe lata ukrywana.. A gdy już możemy razem spędzić wspólnie jej święto, ona mnie opuszcza.. Zostawia na pastwę tego świata.. To okrutne..















KRISTOFF










Stałem tak przy gwardzistach i obserwowałem ukochaną. Klęczała przy Elsie i wylewała kolejne potoki łez. Tak było mi przykro. Dopiero po chwili zorientowałem się, że po moich policzkach również spływają krople rozpaczy. Nie mogła do mnie dotrzeć myśl, że ona już nie powróci. Nie zaszczyci nikogo swoimi oschłymi spojrzeniami, jak i przyjaznymi uśmiechami, w chwili radości. Ona nie mogła zginąć.. umarła tak młodo...








*
*
*














KRISTOFF









Anna trwała w rozpaczy już pięć godzin, zmrok witał pobliskie skrawki nieba. Straż odeszła wraz z rybakiem.. Poszli na moją prośbę.. To trwa już tak długo..
-Aniu-podeszłem do niej i położyłem jej dłoń na ramieniu.- już późno, musimy wracać..-
-Nie zostawię jej- powiedziała ściskając jej rękę.. Tak było mi jej szkoda. Przeżyła śmierć swoich rodziców , a teraz również starszej siostry..
- Zabiorę ją na mojego konia, chodź już proszę - lekko ją uniosłem i przytuliłem. Była taka słaba, nie miała nawet siły dojść do wierzchowca.. Dźwignąłem bezwładne ciało królowej idąc do czarnego konia.

Jechaliśmy w ciszy. W pewnym momencie zauważyłem iż biały wierzchowiec wiezie śpiącą księżniczkę wtuloną w jego grzbiet. Westchnąłem. To takie niesprawiedliwe..
















*
*
*














Nazajutrz  odbył się pogrzeb. Widziałem te smutne miny wpatrujące się w martwe ciało.. Przytuliłem mocno stojącą tuż obok niego Annę.












JACK









Wleciałem przez uchylone okno do bazy świętego. Podbiegłem do podstawki na podniesieniu obok ogromnego globusa i wcisnąłem czerwony guzik, by przywołać strażników. Ta technologia mnie nieraz naprawdę zadziwia, pomyślałem czekając na towarzyszy. Pojawili się po około piętnastu minutach.
-Jack, czy coś się stało?- zapytała Ząbek troskliwie.-Jak wezwałeś nas tu bez powodu, to..-
-Elsa zniknęła -przerwałem zającowi. Momentalnie wszyscy zbledli. - W jej pałacu..  podpisała pakt z Diną i... i nagle podłoże się zapadło.. Walczyliśmy, ale nie udało się.. Nie wiem gdzie jest..- poczułem się winny za jej krzywdy.. Miałem jej pilnować.. Westchnąłem..
-Jack znajdziemy ją - powiedział North, kładąc mi dłoń na ramieniu.






*
*
*





Jednak nic nie pomogło. Ślęczeliśmy nad jakimiś książkami ze śpiącymi twarzami..
-Odwidźmy Arendelle- ożywiła się Ząbek. W sumie miała rację. Gdzie znajdziemy jakieś wskazówki, jak nie na miejscu zdarzenia?..









Już po kilku minutach lądowaliśmy saniami na  dziedzińcu. Pobiegłem szukać Anny i reszty. Znalazłem ich jadących na koniach, nie, blondyn jechał, księżniczka za to spała na swoim przyjacielu. Zaśmiałem się pod nosem. Po chwili, jednak moja twarz pobladła, a wmalował się na nią strach. Poleciałem bliżej. Kristoff na swoich rękach trzymał Elsę. Zaraz koło mnie zjawiła się reszta strażników.
-Co z nią?-zapytał kangur.
-Śpi?- dodał North, jakby bojąc się odpowiedzi.
-Elsa..-blondyn wciągnął powietrze drżąc lekko.-O-ona.. Nie wiem gdzie płynęła.. Jej statek rozbił się na przydrożnych skałach, a w dodatku wczoraj przecież był ogromny sztorm -stwierdził jakby sobie o czymś przypominając.- Nie żyje..- wszystko stało się ciemne. Moje myśli zwolniły.. Co?.. O-ona  nie żyje?.. Czułem jak po jednym policzku spłynęła mi łza. To koniec? Już nie jestem jej strażnikiem? Nie .. Nie zaszczyci mnie już swoim spojrzeniem?.. W tej chwili żałowałem, ze tak długo pałałem do niej nienawiścią..







Siedziałem przy niej w jej komnacie. Leżała na łóżku. Tak jak wcześniej,gdy za pierwszym razem miała zginąć.. Teraz też łudziłem się, że  się obudzi i spojrzy na mnie. Zaśpiewa jedną piosenkę i zlęknie się gdy powiem, że ładnie śpiewa..
















PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁ PEWNIE POPSUTY, ALE WĄTEK URODZIN ELSY I POGRZEBU ROZBUDUJĘ W NASTĘPNYM ROZDZIALE 😉