Translate
niedziela, 30 sierpnia 2015
Rozdział osiemnasty "Gadający bałwan i genialne kłamstwo"
wtorek, 25 sierpnia 2015
Nominacja!
ę nie spieszy do szkoły.. -_-
piątek, 21 sierpnia 2015
Rozdział siedemnasty "Odwiedziny nienawidzonego ojca i skrzydła"
OGÓLNIE
Źrenice ich oczu zlały się w jedno. Jego znacznie się powiększyły i zabłyszczały. Emanowały radością. Troską.. Ona tkwiła w osłupieniu. Nie wiedziała do końca co się właściwie dzieje. Jednak nie zaprzestawała uwagi białowłosego. Nie zamykali oczu. Nawet żadne z nich nie zamrugało. Bali się stracić kontakt wzrokowy. Trwali w tej jednej sekundzie, nie myśląc o mijających minutach. Jakby zatrzymali się w czasie. Znaleźli się w świecie, gdzie nic innego się nie liczy prócz ich spojrzeń. Ich ciała wciąż w tej samej, stałej pozycji jakby zmrożeni swą obecnością, bliskością. Oby dwoje nie dawali oznaki życia. Dusze zamarły w ciałach jak w pustych klatkach, z których nie ma wyjścia.
Jasnowłosa możliwe, że oswoiła się z zaistniałą sytuacją, gdyż w jej oczach zamajaczyły iskierki spokoju, szczęścia..
Nie wiedzieli co się dzieje w otoczeniu do okoła nich. To było nieistotne. Zasięg wzroku dwóch par oczu nie sięgał poza przeciwległe obręcze skierowanych ku sobie tęczówek zastygniętych w jednym obiekcie zandującym się przed każdym z nich. Wyglądało to tak jakby patrzyli na swoją pasję, dzieło ukończone po kilkuletniej pracy lub drogocenny skarb, który gdy tylko pęknie, rozbije się, zabierze esencje życiową właścicielowi bezcennego przedmiotu. [Teraz sory, ale nie stworzę tak szybko jelsy. Co to to nie! Muhahaha!! Ja zła! dop. aut.]
-Co tu..- z transu wydarł ich dopiero głos z poza zasięgu ich wzroku. Oby dwoje zamrugali kilkukrotnie, po czym dopiero jakby zdali sobie sprawę z tego co przed chwilą odstawili. Turkusowooka szybko opuściła objęcia Frosta. Czego nie przemyślała, ponieważ znowu prawie upadła na ciemnokrwisty dywan. Jej bohaterem znów okazał się białowłosy, który ustawił ją w pionie. Ich spojrzenia zetknęły się na sekundę, by na według nich wieki się rozdzielić.
Platynowłosa poprawiła swoją błękitno-turkusową suknie, a kryształki u spodu kreacji zamigotały fioletem w świetle zapalonych pochodni, uczepionych w wyznaczonych miejscach na ogromnych kamiennych ścianach korytarza. Królowa, jak i strażnik zimy spłonęli rumieńcami, co bardzo się uwidoczniało na ich bladych cerach. Odważyli się tylko na utożsamienie głosu, który postawił ich w dość niekomfortowej sytuacji. To była Roszpunka i Anna, które stały jak wryte i spoglądały na nich jak na wariatów.
-Czy my wam przypadkiem w czymś nie przeszko..-
-Nie- przerwała Elsa Annie.-Mogę wiedzieć jak długo tu stoicie?- zapytała spuszczając głowę.
-My?.. Stoimy tu od niedawna. Właśnie szłyśmy na kolację, kiedy.. no.. sami wiecie co- oby dwoje byli zaskoczeni. Ile oni czasu się tak w siebie wpatrywali?- pewnie każdy z obecnych zadawał sobie teraz w myślach takie pytanie.-To my już pójdziemy.. Pa!- teraz "władcy śniegu" zostali sami tkwiąc wzrok w miejsce, gdzie zniknęły dwie kobiece sylwetki. Stali przez dość dłuższy czas we wnerwiającej ich ciszy. W końcu Jack zdobył się pierwszy.
-To.., gdzie tak pędziłaś nie patrząc pod nogi?- zapytał spoglądając na nią z ukosa z lekkim uśmiechem.
-Ja?.. Sama nie wiem- przyznała blondwłosa.-Ale coś mnie trapi od mojego "zmartwychwstania". Czy ty mnie.. nie nawidzisz?- Jack spojrzał się na nią z rozbawieniem, ale, gdy tylko zauważył jej poważną minę, zaczął podziwiać podłogę.-Jack, ja się pytam, bo do pewnego czasu patrzyłeś na mnie wrogo lub ignorowałeś- Niebieskooki skierował na nią swój niewinny wzrok.
-Elsa.., masz rację ze wszystkim co powiedziałaś- to trochę zszokowało turkusowooką.
-Ty.. mnie... nienawidzisz..?- jej kąciki ust zniżyły się smętnie.
-Nie.. znaczy Tak. Yy.. zaczy nie..- nietrudno było zauważyć, że jest zakłopotany. Elsa natomiast próbowała zachować spokój.-Posłuchaj- stanął do niej przodem i popatrzył jej w oczy.-Nienawidziłem cię, bo chciałaś nas zabić, ale zrozumiałem swój błąd. Przepraszam- platynowłosa spuściła głowę.-Zgoda?- zbliżył dłoń do niej.
-Zgoda- odpowiedziała po chwili ściskając ją delikatnie.
-To.. Chodź może na kolację. Pewnie już czekają-
Udali się schodami do jadalni. Na miejscu zajęli swoje krzesła. Elsa się trochę zdziwiła, gdyż nie był obecny Kristoff.
Po kolacji królowa, jak w zwyczaju zabrała głos.
-Anno, dlaczego nie ma Kristoffa?- zapytała spoglądając na siostrę.
-Nie mógł zostać- platynowłosa kiwnęła głową na zrozumienie.
(W ZAMKU MROKA)
OGÓLNIE
-Nie jęcz. Twój ojciec i tak przybędzie- rzekł po raz dziesiąty książe koszmarów.Nagle w pomieszczeniu spojonym mrokiem rozbłysło rażące czerwone światło.Obecni musięli zakryć oczy by jasność, której tu dotychczas nie było, nie uszkodziła im wzroku. Po kilku minutach wszystko ustało, a ukazał im się dość postawny mężczyzna o lekko opalonej karnacji. Czarne proste włosy przypasowane do smolistego, lekkiego zarostu na podbrudku. Czerwono-szare oczy złowieszczo się uśmiechały. Sam strój wywoływał gęsią skórkę. Szary płaszcz dosięgający do kostek, przy dole lekko spopielony i podziurawiony. Z tego widać było tylko koniuszek czarnego krawatu i spodnie tego samego koloru. Buty zapewne mocno szare, słabo jednak widoczne.
-Vanessa! Stęskniłaś się za ojcem?- uściskał mocno wyraźnie zniechęconą czarnowłosą.
-Tak szczerze, to nie bardzo- wysyczała przez zęby uwolniona, poprawiając swoją intensywnie fioletową sukienkę za kolana z czarną koronką przy dekoldzie.
-Ciągle się złościsz za tą yy..-
-Lunę. Tak i nigdy ci tego nie wybaczę! To była moja przyjaciółka! BYŁA!- krzyknęła mu prosto w twarz.
-Moja córka nie będzie przyjaźnić się z aniołami jasności! To upokorzenie naszej rasy!- czerwień w jego oczach rozpaliła się groźniej.
-Nie interesują mnie twoje zasady! Nie lubisz ich to trudno, ale mnie w to nie mieszaj!- jej fioletowo-morskie tęczówki przysłoniły czarne jak mroczna nicość źrenice.
-Przepraszam, że przerywam rodzinne sprzeczki, ale nie po to tu przybyłeś, drogi Orfonie- Czarny pan był wyraźnie znudzony zaistniałą sytuacją.
-Oh witaj, Pitch. W takim razie po cóż poleciłeś mi tu bezwłocznie się zławić?- Czerwono-szarooki skrzyżował ręce.-Jest pewien problem z Vanessą. Śmiertelnicy jej nie widzą. Możesz coś zaradzić, drogi Orfonie?- zapytał wprost Czarny pan.
-Hm.. Tak, tak.. Oczywiście, że mogę zaradzić. Vanessa nie ma jeszcze 200 lat. Jednakże jako pierworodna najwyższego i najpotężniejszego mrocznego anioła, może być potraktowana raz wyjątkowo. Podaruję ci twoje własne skrzydła. To powinno pomóc- spojrzał się na córkę. Wymamrotał szeptem jakieś słowa. W tym też momencie czarnowłosa skuliła lekko się w przodzie. Jej usta niemiernie drgały. Z łopatek wychodziły coraz to większe czarne pióra, które rozrywały tył sukienki młodej anielicy. Ona zaś zaczęła coraz głośniej łkać. Zaciskała mocno pięści by stłumić ból, chociażby w małym stopniu. Po długiej męce, dziewczyna opadła z ulgą. Na jej grzbiecie widniały ogromne, czarne, połyskujące skrzydła. -Mogą być?-spytał córkę.
-Dadzą radę- rzuciła sucho. Starała się ukryć spore oczołomienie nowym nabytkiem. Próbowała też ochłonąć po niedawno przeżytym bólu.
-Świetnie! Jutro z rana lecisz do Arendelle- zakrzyknął Mrok.
* * *
-Pamiętasz co masz zrobić?- zapytał jeszcze raz Vanessę.
-Tak. Nie jestem już małym aniołkiem- spławiła jego kolejną pytającą minę.
-Ja po prostu chcę by plan się powiódł-
-Dam radę. Nara!- czarnowłosa wzbiła się w górę i na swoich nowych ciemnych skrzydłach opóściła zamek przez otwarte na szerz okno.
HEJO!
JEST ROZDZIAŁ. ROZCZAROWAŁAM WAS CIĄGIEM WYDARZEŃ? PISZCIE W KOMENTARZACH, BO NIE WIEM CZY SMUTAĆ :(
A NO I WAŻNE INFO!
NA MOIM DRUGIM BLOGU JEST JUŻ PROLOG! ROZDZIAŁ PIERWSZY JEDNAK NIE DZISIAJ, BO CZASU BRAK, ALE POSTARAM SIĘ SZYBKO NAPISAĆ.
WIĘC KTO JESZCZE NIE PRZECZYTAŁ , A JEST ZAINTERESOWANY TO NIECH CZYTA! I SPRAWDZAJCIE TAM NA BIEŻĄCO, BO NIE BĘDĘ TU CIĄGLE INFA O TYM BAZGRAŁA. PODAM JESZCZE RAZ LINK, JAKBY KTOŚ ZAPOMNIAŁ.
http://opowiadaniapisanemiloscia.blogspot.com/
Zachęcam by go czytać, bo będzie czekawy! Tak myślę..
DOBRA, KOŃCZĘ, PA!
~ Pasion forever ~
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Rozdział szesnasty "Co?! i zgoda na urządzenie balu"
-Nawet nie odpowiesz? Nie obchodzi cię życie tej śmiertelniczki? Ha! Wiedziałem.. Pan księżyc nie raczy się nawet tym zainteresować.. Zwyczajnie tchórzy!- wykrzyczałam do niego z satysfakcją. Wreszcie go pokonam.. Zniszczę wszystkich! Będę panem tego świata!- zachwycałbym się tym dalej, gdyby nie szturchający mnie czarny koń.-Czego chcesz?- stwór zaczął wierzgać i szybko ruszył przed siebie. Chyba odpowiedź była gdzieś indziej. Pozostało mi dojść do jej celu.
Stanąłem na dziedzińcu. Zwierzę biegło dalej, dokładnie za Zamek. Minąłem czarny mur i spojrzałem na zgniłozieloną trawę. Westchnąłem. "Jak nie wytłumaczysz dokładnie, to nic nie zrozumie.."-
pomyślałem. Przede mną siedziała Vanessa rozmasowywująca sobie czoło.
-Co znowu?-
-Ten twój głupi koniopodobny stwór mnie nie słuchał!- krzyknęła ciemnowłosa z wyrzytem.
-Byłaś w Arendelle?-
-Tak, ale nikt mnie nie widzi- zdziwiłem się trochę.
-A to czemu?-
-Nie wiem. Może księżyc wie co knujesz i..-
-To napewno nie on!- przerwałem.
-To w takim razie kto?- zapytała wstając.
-Nie wiem! Trzeba się dowiedzieć, bo nasz plan nie wypali- zacząłem kierować się w stronę wrót zamku.
-Czekaj!- dogoniła mnie.-Jak ty się chcesz tego dowiedzieć?- spojrzałem na nią.
-Trzeba tu ściągnąć twojego ojca-
-Co?!-
-Słyszałaś! Nie interesują mnie wasze kłótnie. Jutro będziemy go tu gościć.
-A skąd niby wiesz, że wogóle będzie chciał tu się zjawić?- pytała jakby czekała na zmiane mojej decyzji, ale ja muszę zrealizować mój plan.
-Może i jest wyższej rangi, ale jest mi winny przysługę, za pomoc w twojej ochronie- chociaż przyznam, że nie byłem zbyt chętny. Jestem po złej stronie, a musiałem pilnować dziecka. No nie do końca ludzkiego....
ARENDELLE
ELSA
Po obiedzie Roszpunka poszła się zakwaterować w swoim tymczasowym pokoju. Chciała zostać na kilka dni, a nie wiem jak miała ze sobą walizki, które czekały pod jedną z komnat gościnnych. Pewnie służba zaniosła je tam podczas naszego pobytu w ogrodzie..
Ja zajęłam się sprawami pałacowymi. W pokoju, w którym pracowałam zaczęłam przeglądać stare pergaminy dotyczące handlu granicznego. Po może pół godzinie moim oczom ukazał się długi biały papier. Wzięłam go do ręki. Odczytałam kilka linijek. Zdziwiłam się. To była lista gości, którzy zgodzili się przybyć na bal. Z okazji mojego powrotu! Przecież mówiłam Annie, że muszę to przemyśleć. Westchnęłam. Wyszłam z pokoju i udałam się na dziedziniec.
Przed zamkiem dostrzegłam moją nieusłuchaną siostrę.
-Anno, możemy pogadać?-
-Taak..- powiedziała niepewnie.- Kristoff, poczekaj. Zaraz wrócę- dopiero teraz dostrzegłam blondyna i Svena koło blondynki o niezwyczajnym odcieniu truskawki.
-Coś się stało?- zapytała patrząc jak krzyżuję ręce.
-Mówiłam, że muszę przemyśleć sprawę balu- spuściła głowę.
-Wszystko jest już prawie załatwione. Proszę zgódź się!- patrzyła na mnie udając uroczego szczeniaczka. Tylko, że ja się boję tego przyjęcia. Nie chcę tego co ostatnio..
Spojrzałam jeszcze raz na nią. Ciężko mi odmówić, ale przecież mam jeszcze te rękawiczki. One mi pewnie pomogą, a nie chciałam znowu zasmucać swojej siostry.
-Dobrze- rudowłosa zaczęła podskakiwać z radości. W jej oczach widziałam iskierki szczęścia.-Możesz już wracać do Krostoffa-
Pożegnałam się z siostrą kierując się z powrotem ku wejściu zamkowemu. Postanowiłam powiadomić kuzynkę o pomyśle niebieskookiej.
Zapukałam w ciemne brązowe drzwi komnaty. Otworzyła mi brunetka.
-Chciałam ci powiedzieć, że Ania planuje w najbliższym czasie urządzić bal-
-A.. Tak, tak. Wiem, mówiła mi. Na liście gości widnieje moje nazwisko, a no i Flynna też- czy jeszcze ktoś o tym wie?-Cieszę się. A ty?- pokiwałam sztucznie głową. Punzie chyba to zauważyła.
-Nie ważne- odpowiedziałam na jej nieme pytanie.-Muszę już iść. Kolacja jest po dziewiętnastej- opuściłam pole widzenia zielonookiej.
Teraz spacerowałam niby bez celu po korytarzu dywanem o ciemnym odcieniu czerwieni. Głowę miałam spuszczoną.
Nagle przez mój wrodzony pech potknęłam się sama nie wiem o co. Nie widziałam. Przed upadkiem uratowały mnie jakieś ręce. Niestety po białej karnacji rozpoznałam ich właściciela. Przeniosłam wzrok wyżej i napotkałam błękitne, gdzeniegdzie połyskujące szare metaliczne oczy.
NO HEJO! TAK, WIEM. TERAZ PEWNIE JESTEŚCIE TROSZECZKĘ ZŁE. NIE DZIWIĘ SIĘ WAM, BO WIEM, ŻE ROZDZIAŁU DŁUGO NIE BYŁO, ALE PO PIERWSZE- NIE MIAŁAM WENY, PO DRUGIE CZASU. CIĄGLE GDZIEŚ JEŹDZIŁAM. NO CÓŻ, W KOŃCU ZA DWA TYGODNIE POWRÓT DO SZKOŁY.(EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE(....)EEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE(....) EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEE!!!!)
I PO TRZECIE POCHŁONĄŁ MNIE BLOG szkolazinternatem.blogspot.com. POLECAM GO!
TERAZ CHCĘ ZADBAĆ TROCHĘ O MOJE DWA BLOGI.
LICZĘ, ŻE JESZCZE CZYTACIE ME BAZGROŁKI XD .
NO PAPA!
~ Passion forever ~
czwartek, 13 sierpnia 2015
Już jest!
Już jest mój nowy blog o Jelsie!
Zachęcam do czytania i KOMENTOWANIA
To link :
http://opowiadaniapisanemiloscia.blogspot.com/
Prolog już się pisze :P
PA!!!!!!
~ Passion forever ~
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Nowy blog?
Hey!
Wiem, że niedawno co dopiero to przerabialiśmy, ale....
Ja jestem uparta i dążę do celu!
Postanowiłam zaryzykować, bo przecież spróbować każdy może, a jak nie spróbujesz to później będziesz żałować. No, nie??
Więc cel tego posta jest taki, że dostaniecie pytanie i odpowiecie na nie!
Chiałam założyć nowego bloga o jelsie.
I teraz pytanie: Czy będziecie go czytać?
Powody tego postanowienia są następujące:
-mam pomysł na nową historię,
-w głowie już mam prolog i kilka rozdziałów,
-nowa opowieść przypadła mi do gustu,
-nie mam weny na szesnasty rozdział tutaj.
Napiszcie prawdę.
Bo jeżeli nikt nie będzie chciał go czytać, to nie ma sensu go zakładać.
Czekam na wasze sugestie i do następnego wpisu.
~ Passion forever ~
piątek, 7 sierpnia 2015
Rozdział piętnasty "Kolejny plan Mroka"
ELSA
-No ok, więc tak.. Pewna kobieta, Gertruda porwała mnie, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Oczywiście nic o tym nie wiedziałam.. Wcześniej miałam bardzo długie kilkumetrowe złote włosy. One były magiczne, można by powiedzieć, że uzdrawiające. Gertruda zamknęła mnie w wysokiej wierzy na jakimś pustkowiu. Przez okno, a raczej dziurę je przypominającą widać było tylko dzieła natury. Często jednak zostawiała mnie samą, podczas, gdy ona przy pomocy moich długich włosów wydostawała się poza obręby szarej wieżyczki. Pamiętam jak wmawiała mi, że świat jest okrótny..
Pewnego dnia przez okno wszedł pewien chłopak, tak w moim wieku. Potem moja fałszywa matka prawie go znalazła. Przy pierwszej okazji uciekłam z pomocą złodzieja, jak się później okazało. Mieliśmy nawet ciekawe przygody. Poznałam superowego konia Maximusa, który nie dogaduje się najlepiej z Pascalem-
-Kto to jest ?- zapytałam przerywając opowieść.
-Pascal? To mój najwierniejszy przyjaciel kameleon. Szkoda, że nie przypłynął ze mną.. Nie boi się wielu rzeczy, ale wody to unika jak diabła. Wracając do mojej historii to na czym ja skończyłam?...Ach, tak. No, więc w końcu spełniło się moje marzenie. Zobaczyłam lampiony unoszące się ku niebu. Puszczane były tylko raz w roku. Akurat w moje urodziny. Później dowiedziałam się, że są one wypuszczane w dzień urodzin zaginionej księżniczki z Corony.. Potem Flynn, bo tak było na imię temu chłopakowi, ściął mi moje złote włosy i teraz już nie leczą, nie uzdrawiają.. Na samym szczęśliwym końcu dowiedziałam się, że to ja jestem zaginioną księżniczką. No i od tamtej pory już jest wszystko normalnie, pomijając fakt, że Flynn jest moim narzeczonym! [Tak, wiem, że w Zaplątanych już byli małżeństwem, ale tu jeszcze nie są. dop. aut]- szczerze to zdziwiłam się. Ona wygląda na może dziewiętnastolatkę, a już jest zaręczona?..
-Roszpu..- zaczęłam.
-Mów mi Punzie- posłała mi szeroki uśmiech.-
-To.., Punzie, czy nie uważasz, że jesteś trochę za młoda na zaręczyny?-
-Przestań, ja go kocham, a on mnie. Zresztą do ślubu jeszcze nam się nie śpieszy- skoro tak..-Ale teraz przejdźmy do ciebie- brunetka i ruda spojrzały na mnie z uśmiechami.
-Jeżeli chodzi wam o Patricka, to od razu mówię, że my nie jesteśmy razem- wybroniłam się szybko nie mając ochoty na sprzeczki.
-Tylko, że mi nie chodzi o niego- to o kogo? -Wiesz jak ten Jack się na ciebie patrzył, gdy mówiłaś o Patricku?- niestety odpowiedź była prosta.
-To dlatego, że on mnie.. nienawidzi- spuściłam głowę patrząc na swoje dłonie. Wokół nich zaczęły latać malutkie śnieżynki. Szybko musiałam się uspokoić.
-Ale czem..-
-Sama nie wiem- powiedziałam prawdę. Nie jestem pewna, dlaczego nie pała do mnie sympatią, ale dowiem się.-Może.. pójdziemy już na obiad?- powiedziałam patrząc przymrużonymi oczyma na słońce. Pokiwały głowami, po czym w trójkę opóściłyśmy ogród.
(DZIEŃ WCZEŚNIEJ W ZAMKU MROKA)
MROK
Siedziałem za swoim biurkiem. Wszystko było upojone w smolistej czerni. Tak. To jest to! Ten kolor można powiedzieć, że mnie odpręża i dodaje motywacji do dalszego czynienia zła.
Nie czekałem długo. Zza ciemnych skórzanych drzwi dobiegło pukanie.
-Wejdź- odpowiedziałem pewnym głosem. Chwilę później przede mną stała dziewczyna o bladej prawie białej skórze, czarnych włosach dosięgających za pas z małą prostą grzywką i fioletowo-morskich oczach.
-Chciałeś mnie widzieć, tak?- kiwnąłem głową. Czarnowłosa przysiadła na krześle przede mną.
-Jak wiesz nie bez celu się tu pojawiłaś. Jest pewna osoba, którą musisz odwiedzić-
-Yy.. co? Ściągnąłeś mnie tu, żebym kogoś odwiedziła?- zaśmiałem się lekko.
-To musisz zrobić żeby plan się powiódł. Zaprzyjaźnisz się z pewną arendellską królową-
-No, chociaż będę miała przyjaciółkę..- na jej ciemnych usteczkach pojawił się lekki uśmiech, ale gdybym go nie zepsuł, nie byłbym sobą.
-Tylko, że twoja będzie fałszywa.- kąciki ust powoli się zniżały. Ciągnąłem dalej swoim suchym glosem.-Musisz tylko zdobyć jej zaufanie. No, a komu ufać jak nie swojej przyjaciółce?-
-Co?! Ale co ja mam zrobić?! Zabić ją?- pytała poddenerwowana.
-Nie- teraz na moich ustach widniał uśmiech, tylko bardziej złowieszczy.-Zależy mi żeby była żywa. Po prostu dzięki tobie trochę pocierpi-
-Mógłbyś wreszcie powiedzieć o co chodzi, zamiast owijać w bawełnę?!-
-Podaruję ci moc koszmarów, ale ona nie będzie tak potężna jak moja- widać było, że jest zdezorientowana.- Wolno ci jej używać tylko w jednym celu. Przy każdym spotkaniu z Elsą, twoja zła energia podarowana przeze mnie, będzie przechodzić na nią. Rozumiesz?!-
-No, a, co dalej? Będę patrzeć jak zabijasz ją psychicznie?-
-Nie. Potem, gdy już będzie słaba, nie będzie stanowiła dla mnie zagrożenia, więc zwyczajnie ją porwę-
-A czemu nie możesz uprowadzić jej teraz?-
-To nie jest takie proste..
Widzisz, strażnicy marzeń chroniąc ją uniemożliwiają mi dostęp do niej. No, ale nie spodziewają się ciebie-
-Przeciż strażnicy chronią każde dziecko, a ich możesz odwiedzać- westchnąłem.
-Ona jest inna. Już jako dziecko była wyjątkowa-
-No...., a dalej?-
-Tylko tyle powinnaś narazie wiedzieć, a teraz idź. Za godzinę wróć na przesłanie mocy- zwróciłem się do niej. Wyszła, a ja teraz muszę się przygotować.
* * *
Stałem przed Vanessą. Miała wyciągnięte ręce w moim kierunku. Dotknąłem skroni jej palców i zamknąłem oczy. Skupiłem się i wypowiedziałem na głos słowa:
-Mea potestate tenebrarum*- czułem jak moja moc odchodzi, a raczej jej część.- Participem me eis pro nobis**- otworzyłem oczy. Nasze dłonie świeciły czernią. Po kilkunastu sekundach wszystko powróciło do normy.
-Sprawdź czy ją masz- zleciłem, a czarnowłosa uniosła prawą rękę. Z jej wewnętrznej części wyskoczył czarny promień.
-Bardzo dobrze- pochwaliłem ją.-A teraz idź, szkoda czasu!- uformowałem czarnego konia z mroku. Fioletowo-morskooka zasiadła go, po czym zniknęli z mojego pola widzenia.
Odwróciłem się w stronę dużego okna w kształcie krzywego trapezu.
-I co?- zwróciłem się do ledwo pojawionego się księżyca.-Myślisz, że strażnicy ją uchronią?!- zapytałem z kpiną.-Tym razem nie wygracie tej walki! Księżycowe dziecię będzie należało do mnie!!-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*(z łac. )Moje moce ciemności.
**(z łac. )Dzielę je dla nas.
CZEŚĆ!
CHCIAŁAM BARDZO ZIMNO POWITAĆ NOWE CZYTELNICZKI:
Wero Nike i Julle La Valle !
PRZEPLASIAM, ŻE PÓŹNO I KRÓTKO. MIAŁ BYĆ SZYBCIEJ, ALE ZASTANAWIAŁAM SIĘ JAK MA SIĘ POTOCZYĆ ROZMOWA JACKA I ELSY, A W EFEKCIE KOŃCOWYM WOGÓLE JEJ JESZCZE NI MA. WIKTORIA JABŁOŃSKA NIE BIJ O.O
JESTEM WINNA WAM DWA PORTRETY : Patricka i Vanessy. I TERAZ PYTANIE. CZY CHCECIE JE?
A TAK NA KONIEC MODLITWA:
DROGI JACKU MROZIE,
OSZCZĘDŹ NAS W TĘ GORĄCZKĘ.
WSPOMÓŻ NAS DAWKĄ ŚNIEGU.
NIECH ZIMNO NAM TOWARZYSZY PRZEZ TE LATO.
AMEN
DOBRA, KOŃCZĘ JUŻ. BYE!
~ Passion forever ~
środa, 5 sierpnia 2015
DAM DAM DAAM - Nominacja do LA
TERAZ DAM DAM DAAAM
PYTANIA I MOJE ODPOWIEDZI:
niedziela, 2 sierpnia 2015
Rozdział czternasty "Tajemnicze głosy i niespodzianka, czyli poznanie kuzynki"
HEJ! PRZED ROZDZIAŁEM CHCIAŁAM TYLKO POWITAĆ NOWĄ CZYTELNICZKĘ Snow Moon! WITAM CIĘ Z WIELGAŚNĄ DAWKĄ MROZ-ZU (aż mi się zimno zrobiło XD)
TERAZ DO WSZYSTKICH:
WIELKIE "I'm sorry." ZA NIEWITANIE NOWYCH CZYTELNIKÓW. OCZYWIŚCIE WITAM (trochę spóźnione) WSZYŚCIUTEŃKICH CZYTELNIKÓW. OD TERAZ RACZEJ BĘDĘ WITAĆ NOWYCH (jak nie zapomnę) ;D.
A TERAZ ROZDZIAŁ !
MIŁEGO CZYTANIA!
ELSA
Szłam powoli. Do zmierzchu jeszcze długo. Postanowiłam sprawdzić czy może białowłosy tam jeszcze stoi. Na plac dotarłam bez problemu. Zaczęłam podchodzić do fontanny. Coraz częściej jednak w głowie zatwierdzał mi się fakt, że to może tylko moje przewidzenie. Ale po co miałabym sobie tam wyobrażać Jacka? Koło źródła wytryskującej wody nie było akurat żadnych ludzi. Zaszłam za tył marmurowej rzeźby i bardzo się zdenerwowałam. Cała tylna część fontanny, łącznie z małą częścią kamiennego chodnika była pokryta szronem! Teraz to mnie zatkało. Czyli on tu był? Ale po co? A może Anka coś chciała? No tak, przecież już wieczór. Pewnie się zamartwia.
Szybko poszłam w stronę zamku. Mogłoby się wydawać, że droga się dłużyła bardziej niż podczas towarzystwa księcia. W końcu dotarłam pod pałacowe mury. Przywitałam się ze strażą pełniącą nocną wartę. Weszłam do środka po czym przystanęłam na chwilę. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie może być Anna. Pewnie już po kolacji, więc jadalnia odpada. Jej pokój.. nie. Ona tam nie spędza za dużo czasu. Uważa, że to samo co zamykanie zwierząt w klatkach. A co ja mam powiedzieć?! Ja w mojej klatce musiałam spędzić dziesięć lat.. Dobrze, wspomnienia później. Hmm.. więcej pomysłów nie mam, gdzie rudowłosa może przebywać. To zajrzę jeszcze do mojego gabinetu. W końcu mam trochę zaległości do uzupełnienia.
Idąc korytarzem usłyszałam jakieś szepty. Zaczęłam kierować się w stronę głosów. Dobiegały zza rogu, ale, gdy tam spojrzałam, nikogo nie było. Może to znowu moja wyobraźnia. Westchnęłam zrezygnowana i z powrotem udałam się do mojego biura. Po jakichś dwóch godzinach do drzwi ktoś zapukał.
-Elsa? Jesteś tam?- rozpoznałam ten głos. To Anna.
-Tak jestem, wejdź-
-No, wreszcie cię znalazłam!- krzyknęła uradowana, wchodząc do pokoju.
Przysiadła na granatowym fotelu. Od razu przybrała swój uśmiech.
-Jak było?-
-Gdzie?-
-No, na tym "krótkim" spacerze-
-A.. dobrze. Patrick już wypłynął- siostra podskoczyła. Co jej jest?
-Patrick?! Jesteście na "TY"?!-
Przewróciłam oczami.
-Tak, ale to nic nie znaczy- rzuciłam w obronie. Napewno nie dałaby mi spokoju, gdybym powiedziała jej szczegóły.
-Ale, czy na pewno?- uniosła lekko lewą brew. Przewróciłam oczami.
-Na pewno- zapewniłam.
-Ale, na pe..-
-TAK. NA PEWNO- przerwałam.
-O jaki ładny naszyjnik!- zmieniła temat.-On ci go dał?- zapytała szybko.
-Yhm- tyle wystarczyło, żeby rudowłosa zaczęła "przesłuchanie".
-Iii.. Gadaj, za co on ci go dał?- zagroziła palcem. Trochę chciało mi się śmiać.
-Za "towarzystwo tak pięknej damy" wyrecytowałam jego słowa, ale od razu tego pożałowałam. I po co ja jej to mówiłam?
-Iiiii.. co mu za to dałaś? No, bo przecież coś musiałaś, no nie?-
-Tak. Dałam mu buziaka w policzek- odpowiedziałam jakby nigdy nic.
-Co?! Tu musi być coś więcej niż zwykła znajomość! Elsia ma chłopaka!! Wykrzyczała na cały głos.
-Anka! Cicho, bo jeszcze ktoś te twoje kłamstwa usłyszy!-
Ona tylko chichotała. Matko! Czy ona zawsze musi zmyślać?!
Spojrzałam na zegarek.
-Idź już spać- postanowiłam. -Ja też idę-
Pożegnałyśmy się. Ja ruszyłam do mojej komnaty. Wzięłam długą kąpiel żeby odstresować się od bredzeń Anki.
Gdy wyszłam, ubrałam białą suknie nocną i rozczesałam mokre włosy. Umyłam zęby, po czym opuściłam łazienkę. Przekryłam się kołdrą, ale nie mogłam zasnąć.
Myślami przywołałam księcia Patricka. Był inny, może nawet lepszy. Mimo, że ma podobne poczucie chumoru do Frosta, różnią się. Przy szatynie nie nie myślę o smutkach, nie potrafię. Jack, on jest tylko tu służbowo. Sama nie wiem, czy mnie lubi. Przecież jeszcze przed moją śmiercią nienawidził mnie. Muszę z nim porozmawiać, ale napewno nie przy Annie. Jeszcze sobie znowu coś ubzdura, a ja nie mam ochoty tego wysłuchiwać.
Wkońcu nie wiem jak, zasnęłam.
* * *
Obudziłam się w nienajgorszym nastroju. Tym razem nie dręczyły mnie koszmary. Hmm.... to dziwne.. Mrok odpuścił?
Spojrzałam na zegar. Było po szóstej. Poszłam do łazienki. Po powrocie znowu nie mogłam zdecydować się co do ubioru. Po długich namysłach wybrałam błękitno-turkusową sunknie do kolan. Tył kreacji był wydłużony, a końce przyozdobione małymi mieniącymi się kryształkami lodu. Cała suknia była na rękaw trzy czwarte. One jak i brzeg dekoldu były prawie przeźroczyste. To jeden z moich wytworów przy użyciu mocy. Makijaż tego dnia był w barwach błękitu, a usta ciemnej czerwieni.
Włosy zaplotłam w luźnego warkocza z tyłu głowy. Wyszłam na korytarz. Powolnym krokiem kierowałam się w stronę jadalni. Cieszyłam się, że żyję. Nie wiem jak mam im to wynagrodzić. Mimo, iż moje życie nie należy do tych bajkowych, to i tak jest jak piękne pasmo jasnych barw na niebie. Mrok nie zabierze mi szczęścia, bo tak chce. Będę walczyła do końca. Drugi raz mnie nie zabije!
Podczas myśli już dotarłam pod drzwi jadalni. Weszłam do środka i byłam przeszczęśliwa. Jestem pierwsza! Nareszcie! Usiadłam na jednym z drewnianych ciemnych krzeseł z czerwonymi poduszeczkami przywiązanymi do siedzenia. Długo nie czekałam na towarzystwo. Po około sześciu minutach drzwi otworzyły się z hukiem, a moim oczom ukazała się nasza "parka".
-Witaj królowo- zwrócił się do mnie Kristoff.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się. Pokazałam niepewnym wzrokiem na radosną Anne. Co prawda, ona prawie zawsze jest uśmiechnięta, ale teraz to wyglądało trochę jak.. choroba?
-Szykuje dla ciebie małą niespodziankę- odpowiedział też radosny, ale nie w takim stopniu jak moja siostra.
-I ty o niej wiesz?-
-No, a czemu miałbym nie wiedzieć? Ania to moja dziewczyna. W tym momencie jego uśmiech na ustach powiększył się i dorównał niebieskookiej. Dałam sobie z nimi spokój i odwróciłam wzrok. Do sali wszedł Jack.
-Dzień dobry- powiedział i skołowany popatrzył na "nienormalną" dwójkę.
Skinęłam głową i jakby bezgłośnie powiedziałam "nie wiem co im dzisiaj się stało."
Usiadł na swoim miejscu- krzesło ode mnie. Śniadanie przeminęło w ciszy. Dopiero po nim Anka wstała i podeszła do mnie. Naprawdę bałam się jej. Trzęsła rękoma, a jej uśmiech wogóle nie znikał.
-Chodź! Ucieszysz się- zachęciała mnie. Ja po niedługich namysłach typu "za i przeciw" wstałam i ruszyłam za Anką. Doszłyśmy do bram. Anna uchyliła lekko ciemne jak mocna kawa ogromne drzwi we wzory Arendelle w barwie jaśniejszej o dwa odcienie i coś sprawdzała. Po chwili znów ustała koło mnie. Drzwi otworzyły się. Stała w nich jakaś dziewczyna w krótkich lekko postrzępionych szatynowych włosach. Widziałam dobrze zielone, duże oczy i cerę na pół ciemną. Miała na sobie jasną różową sukienkę na krótki rękaw i różowe pantofenki.
-Elsa!!- nieznajoma rzuciła mi się na szyję. Anna chyba zauważyła moje zdezorientowanie, bo odciągnęła szatynkę na bok.
-To jest nasza kuzynka Roszpunka. Księżniczka z królestwa Corona- przedstawiła ją, a ona pomachała przyjaźnie dłonią.-Nie pamiętasz jej, bo podczas jej odwiedzin ty.. siedziałaś w swoim pokoju-
-Miło mi cię poznać- nie wiem czy w to wierzyć. No, ale po co Anna by mnie okłamywała? Zresztą.. przyjrzałam jej się bliżej. Jej rysy twarzy były dość podobne do moich i trochę do Anki.
-To..- zaczęła kuzynka.-Może gdzieś się przejdziemy?- zapytała.
Razem z siostrą pokiwałyśmy głowami na znak "Tak".
-O, poczekaj! Chodź przedstawię ci mojego chłopaka- rudowłosa pobiegła w kierunku drzwi od jadalni. Ruszyłyśmy z nią.
-To Kristoff! Mój chłopak!- wyglądała na radosną. Widać bardzo się cieszy, że są razem.
-Miło mi cię poznać- skierował się do Roszpunki.
Ona się uśmiechnęła.
-Myślę, że będę twoją druchną na ślubie- szepnęła do Anki.
-Jeżeli ja na twoim z Flynnem- puściła jej oko. Czuje, że dużo mnie ominęło..
-A, to jest Jack- wskazała na białowłosego, który jeszcze był w jadalni.
-Cześć!- krzyknęła w jego stronę.- Ej, ale zaraz.. Ja ciebie kojarzę! .... ale skąd? A no tak! Z takiej książki dla dzieci! Chwila.. - teraz popatrzyła na niego z wytrzeszczonymi oczami.-Ty jesteś Jack Frost-
-Ha, czyli nie tylko dzieci wierzą w bajki- widać było zadowolenie na jego twarzy.
-To idziemy?- zapytała mnie i siostrę.-Ej, zaraz, a Elsa ma jakiegoś swojego adoratora?- zapytała podekscytowana.
-Nie. Narazi..-
-Ma!- przerwała Anka, a wszyscy spojrzeli się na nią z miną "serio?", nawet ja.
-A kto to?- zapytała zielonooka.
-Patrick. Książe królestwa Lanfroon!- oby dwie zaczęły piszczeć z radości, tylko ja stałam obok i trzymałam się za głowę. Ona tak serio? Muszę się wyplątać z tego kłamstwa.
Kątem oka widziałam Frosta patrzącego na mnie.
-Cisza- powiedziałam, ale to nie pokutkowało. Spróbowałam jeszcze raz tylko głośniej.-CISZA!- krzyknęłam na całe gardło. Dziewczyny się uspokoiły i teraz patrzyły się na mnie cztery pary oczu.-On nie jest moim chłopakiem- wyjaśniłam mając nadzieje, że to pomoże. Myliłam się.
-Oj, przestań- powiedziała Anna.- przecież dostałaś od niego naszyjnik, no i dałaś mu całusa!- Super! Teraz wiedzą o tym wszyscy! Zabiję ją..
-W policzek- chciałam to wszystko wyprostować.-I to było podziękowanie za podarunek-
-Ta.., jasne. My tam wiemy swoje- popatrzyła na kuzynkę. Ona przytaknęła. Oj, coś czuję, że z nimi będzie ciężko....
-Dobra, chodźmy gdzieś- one tylko dalej się uśmiechając poszły za mną.
-To gdzie chcecie iść?- zapytałam.
-Hmm.. Do ogrodu!- zaproponowała Anna.
-Możemy tam- zgodziła się Roszpunka.
Będąc już na miejscu, przysiadłyśmy na mojej huśtawce. Była dość duża, by nas pomieścić.
-To.. może opowiesz mi swpją historię? I co to za Flynn?- uniosłam jedną brew.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE SZYBCIEJ. TRZYMAJCIE SIĘ ZIMNO :D
~ Passion forever ~