Translate

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział dwudziesty czwarty " "Ja też tęskniłem za tobą" i kolejny niechciany sen.."


ELSA













Przez dłuższą chwilę próbowałam usnąć. Przekręcałam się z jednego boku na drugi, próbując zaprzestać myśleć o nocnym koszmarze. Ułożyłam zdrętwiałe i zimne dłonie pod głową. Zamknęłam powieki zakrywając oczy zasłoną czarnych rzęs. Trwając w ciszy słyszałam przyśpieszone bicie mojego serca. Oddychałam szybko, próbując się uspokoić. Chciałam zapomnieć o ostatnim czasie. W glowie ciągle towarzyszyły mi smutne wyjaśnienia co do dzisiejszego snu, bądź podobne do niego scenariusze.
Nie zasnęłam już tej nocy. Gdy na niebie pojawiły się pierwsze oznaki poranka, podeszłam do okna. Podziwiałam wschód słońca opierając głowę na łokciach. Z zachwytem obserwowałam jak ciepłe kolory mieszają się i powiększają swoją objętość. Uwielbiałam patrzeć na takie krajobrazy. Oparłam się o ścianę koło okna. Ziewnęłam przeciągle. Momentalnie zakryłam usta dłońmi. Zganiłam się w duchu. Królowej nie przystoi takie zachowanie. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Zmęczenie uderzyło we mnie teraz ze zdwojoną siłą. Właściwie, to dawno juz zastanawiałam się czy to dobrze, że ja jestem królową. Na tym stanowisku spoczywa tak wiele obowiązków i wyrzeczeń..
Od dzieciństwa byłam uczona żyć bez uczuć, bez rodzinnego ciepła. Może to jednak chodziło też o moją silną moc, ale tęskniłam patrząc zza okien na dzieci pełne radości. Nawet Anna, była traktowana bardziej ulgowo, może dlatego, że miała więcej czasu do tronu? Nie wiem.. W tym momencie przypomniałam sobie o czymś. Co z Anną, Olafem i .. J-jackiem?! Zostali w pałacu widząc mnie wciąganą siłą do podziemia. Zaczęłam gorączkowo chodzić po pokoju. Myśl, że coś mogło się im stać nawet nie przechodziła mi przez głowę. Ze smutkiem przyznałam, że muszę opuścić to miejsce. Skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam kąpiel i zajęłam się dodatkową higieną. Wyszłam w puchatym ręczniku do pokoju i zajrzałam do szafy. Mój wzrok przykuła krótka sukienka koloru letniego zboża. Przypasowałam do niej wrzosowe butki na lekkim obcasie. Opuściłam     sypialnie i korytarzem udałam się do jadalni. Przywitała mnie służba, jednak wczoraj jej chyba nie było.. Zmieszana minęłam służbę i widząc Patricka uśmiechnęłam się. Poranna kąpiel na szczęście uleczyła mnie ze zmęczenia. Mężczyzna w garniturze odsunął mi krzesło i kłaniając się wyszedł.
-Jak ci minęła noc?- zapytał książę patrząc na mnie.
-Dobrze- odparłam po zastanowieniu.
-Jesteś pewna?- patrząc w jego oczy nie mogłam skłamać.
-Dręczyły mnie koszmary. W zasadzie to tylko jeden, ale bardzo go przeżyłam...- przyznałam patrząc  na swoje śniadanie. Wzdrygnęłam się na wspominek sztyletu, który trzymał Jack.
-Przykro mi.  Może na polepszenie nastroju przespacerujemy się?.- na odpowiedź przytaknęłam głową.


















Takim sposobem po dwudziestu paru minutach podziwiałam wielobarwne kwiaty wszelkiego rodzaju. Przemierzaliśmy ogród, który wielkością dorównywał wielu rezydencjom hrabiów.  Przysiedliśmy na marmurowej ławeczce.
-Piękny ogród- odparłam po chwili ciszy.
-To zasługa ogrodników i samej natury, ale dziękuję. Miło usłyszeć to z ust samej królowej. W tym momencie przypomniałam sobie o moim królestwie. Poruszyłam się niespokojnie.- Wszystko w porządku?- zapytał troskliwie. Coraz ciężej było mi go zostawić..
-Nie. Ja.. muszę wrócić do mojego królestwa- popatrzyłam w jego piękne ciemne oczy. Pojedyncza łza pojawiła się i słynęła po moim policzku. Nie chciałam go zostawiać. Przy nim czułam się bezpiecznie i dobrze.
-Nie płacz królowo. To nie jest godne ciebie. Rozumiem, że tęsknisz za rodziną. Ja też tęskniłem za tobą. Dlatego znalazłaś się tu- obdarował mnie swoim znakiem szczęścia.
-Chwila, co? To ty stoisz za moim zniknięciem?! A-ale te węże. Jak ty..- nie zdążyłam dokończyć.
-Znasz może niejaką Dinę Mar Dalensco? Pomogła mi- nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Maczał palce w czarnej magii.
-Czyj to zamek? I jakim sposobem nie jesteśmy w Arendelle?- zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się czy on nie skrywa przede mną więcej niż sądziłam.
-To pamiątka po moim dziadku. Darował mi go w swoim testamencie. To był dobry człowiek-
-Przepraszam- współczułam mu. Wiem co to stracić bliskiego..
-Ależ nic nie szkodzi. Wracając, przyjeżdżam tu gdy chcę odpocząć. To otoczenie uspokaja. A w tym, że jesteś w mojej ojczyźnie pomogła mi Dina. Nie jest zbyt chętna do pomocy, ale ja pomogłem jej gdy ona była w potrzebie. Była mi to winna- zaczynałam wątpić w jego prawdomówność, ale nie miał powodu do kłamstw wobec mnie.
- Czy ty.. wiesz o moim darze?- zapytałam z nadzieją iż się nie wystraszy.
-Ależ oczywiście. Wiele księstw o tym wspomina. Nie bój się, ani myślałem unikać cię przez to. To piękny dar- przysunął się w moją stronę.
-Nawet go nie widziałeś- przyznałam patrząc na moje dłonie.
-Ale dużo o nim słyszałem. Pokażesz go?- zapytał z nadzieją w głosie. Musiałam się zgodzić. Mimo iż się bałam, nie chciałam go do siebie zrazić. Uniosłam prawą dłoń lekko do góry i skupiłam się. Przesunęłam nią w powietrzu, a ze śródręcza wydobył się obłok śnieżny. Już zapomniałam jaka to radość.
-Miałem rację. To piękny dar. Mam szczęście, że cię poznałem- w tym momencie zdałam sobie sprawę,że polubiłam księcia.
-Ja również. Dawno się tak  nie cieszyłam. Dziękuję - moje oczy zabłyszczały.
-To ja dziękuję. Chodź, robi się późno- podałam mu rękę i opuściliśmy ogród.



Na kolacji książę oznajmił, że jutro z wrócę do Arendelle. Zmęczona zasnęłam w mgnieniu oka.







~ Minęłam straż. Była jakaś inna. Nie reagowała. Z lekka zdziwiona uszłam dalej, by powitać siostrę. Zastałam ją razem z Olafem i Roszpunką w sali balowej. Przystrajali ją.
-Anno?- podeszłam bliżej rudowłosej.
-Elsa?!- wykrzyknęli wszyscy obecni. Rzucili mi się na szyję.-Wróciłaś, martwiliśmy się- odparła zdenerwowana dziewczyna.
-Już jestem. Nie ma więc powodów do zmartwień. Na co przystrajacie salę? -
-Na bal, nie pamiętasz?- rudowłosa spojrzała w tył. Ja poszłam w jej ślady. W drzwiach stał Jack. Odruchowo odsunęłam się o krok dalej. Bałam się go.
-O, Elsa! Znaczy, królowo. Cieszę się, że wróciłaś- widziałam, że mówi prawdę.- Anno, czy wspominałaś naszej jubilatce, z jakiej okazji urządzamy bal?
-Oh nie, wypadło mi to z głowy. Droga Elso- zwróciła się do mnie. -Wszystkiego najlepszego! Ciesz się. To twoje ostatnie urodziny, siostrzyczko- spanikowana jej psychopatycznym uśmiechem zaczęłam się nerwowo rozglądać. Wszyscy obecni zamachali mi po czym znów poczułam ten straszny ból. Rozrywał mnie od środka. Opadłam na ziemię. Bezsilna spojrzałam na powód. Nade mną stal Jack, ale nie ten co wcześniej. Był jakiś obcy. Z mojego lewego boku sączyła się obficie krew. Białowłosy wyciągnął sztylet i zamachał nim przed moimi  wyblakłymi oczyma.~



Obudziłam się zalana potem. Znów to samo. Ale przecież moje urodziny są za tydzień.. O co tu chodzi..



























JACK












Wylądowałem w jakiejś ciemnej jaskini. Odór atakujący moje nozdrza pobudzał żołądek do oddania reszty pokarmu. Ruszyłem przodem. W gromadkach leżały węże. Te same, które zaatakowały Elsę. Wyminąłem je, choć pragnąłem, by zapłaciły za krzywdę jasnowłosej. W tej również chwili zdałem sobie sprawę, że jestem w jaskini bez wyjścia. Nie wiedziałem co się stało z królową. Byłem jednak pewien, że to moja wina. Zostałem w Arendelle by ją chronić. Teraz nawet nie wiem, gdzie ona jest. Załamany ruszyłem w stronę powrotną z nadzieją, że odnajdę władczynię. Niestety nie. Stałem nad dziurą w lodowym wierchu i patrzylem smętnie na jaskinię.


Po wydostaniu się jeszcze chwilę patrzyłem smętnie na pustą jaskinię. W końcu udałem się do zamku.
-Jack!- Anna powitała mnie zmartwioną miną. -Znalazłeś ją?- pokręciłem głową. Rudowłosa zakryła dłonią usta.
-Gdzie ona jest? Gdzie Elsa? Widzę, że nie powiedziałaś mi Anno prawdy. Co z moją kuzynką?- odwróciłam się. Za dziewczyną stała Roszpunka z bałwankiem.






















HEEEEJ!
Jest rozdział. Jeszcze raz przepraszam za pomysł ze "Śmiercią " Elsy, bo podobnie było na innym blogu, ale pozmieniałam trochę, więc nie ściągam. A tamten blog był super ❤
Naprawdę. Długo przeżywałam smutny koniec historii. Bo była piękna i wciągająca.





A teraz o moim blogu. Jest mi smutno, że tylko dwie osóbki skomentowały mi poprzedni rozdział 😩
Dlatego tu niech będzie chociaż pięć komentarzy (od jednej osoby liczy się tylko jeden), bo nie będzie następnego rozdziału, a zdradzę, że będzie akcja się coraz bardziej rozwijać 😉   Przykro mi, że muszę na siłę prosić o komentarze, ale czuję, że nie chcecie za bardzo czytać tej historii..





Następny rozdział pojawi się za tydzień, bo mam wolne trzy dni- niech żyje egzamin trzecio-gimnazjalisty 😊😊😊😊






Bye!
~ Cami