TO DZIĘKI WAM MAM WENĘ I SIŁĘ!
A TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ :
-MARTI FROST,
-WIKTORII JABŁOŃSKIEJ,
-ARII ELSIE SPARKLE,
-WIKTORII KOT-KRÓLOWEJ CZELUŚCI PIEKIELNYCH
za rady i otuchę jaką mi dały w poprzednim poście. WIELKIE DZIENKI :*
A teraz rozdział, ZAPRASZAM!
ELSA
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko się otrząsnęłam.
-Kto tam?- mój głos był zaspany.
-To ja, Wasza Miłość przepraszam, że przeszkadzam, ale przybył już książe z królestwa Lanfroon- rozpoznałam mojego najwierniejszego lokaja Mathiusa. Służy wiernie naszej rodzinie od dawna, a mimo to nie przypomina dziadka z siwo-białymi włosami.
-D-dobrze. Zaraz tam przyjdę. Zaprować go proszę do mojego gabinetu-
-Jak królowa sobie życzy- słyszałam jego oddalające się kroki. Ale coś mi nie pasowało w jego jednej wypowiedzi.. Książę z królestwa Lanfroon? Przecież miał przybyć król.. no cóż nie przystoi królowej się spóźniać. Szybko załatwiłam sprawy higieny i szukałam odpowiedniej sukni..
Wybrałam purpurową przy górze, a srebrną u długiego dołu (tył sukienki ciągnął się trochę po podłodze) na krótki rękaw. Srebrne szpilki ze śnieżynką tego samego koloru przy czubku buta i piękne kuliste srebrne kolczyki. Będąc przy toaletce umalowałam powieki lekko purpurą jak i usta szminką tego samego koloru. Blade platynowe włosy spiełam w luźnego, a zarazem eleganckiego koka z tyłu przy szyi. Ukradkiem spojrzałam na zegar. 11.34?! "Akurat teraz musiałam tak długo spać.. Super!!"-pomyślałam ironicznie. Szybko opuściłam swoją sypialnie i udałam się do gabinetu.
Stałam już przed ciemnobrązowymi drzwiami z fioletowym krokusem- kwiatem z naszego herbu.
W środku pierwsze co rzuciło mi się w oczy to młody mężczyzna oglądający wzory na ścianach. Bardziej chyba przykuły jego wzrok te lodowe.
-Dzień dobry- powiedziałam szybko i weszłam w głąb pokoju, którego drzwi zamknęłam. Moim oczom ukazał się przystojny chłopak w chyba moim wieku. Miał bladą, ale ciemniejszą cerę od mojej i pasujące do niej zielone oczy. Włosy koloru ciemnego brązu miał przeczesane do tyłu. Jego chude, a zarazem postawne ciało przykrywał ciemnozielony garnitur z białą koszulą. Na stopach spoczywały buty koloru kawy.
-Witaj Wasza Wysokość- skłonił się lekko, a potem uśmiechnął. Z chęcią odwzajemniłam uśmiech.
-Usiądźmy- zaproponowałam wskazując na dwa granatowe fotele.
-Chętnie- na jego pięknej twarzy... yy.. znaczy.. na jego najzwyklejszej twarzy jak każdego chłopaka cały czas widniał uśmiech.
Chciałam zapytać o coś, ale przerwała mi służąca.
-Przepraszam za niepukanie, ale przyniosłam coś do jedzenia. Królowa nie jadła jeszcze śniadania, a książe ma okazję spróbować naszych specjałów- odstawiła srebrną tacę z dwoma kubkami kawy, szklanym pojemniczkiem na cukier z łyżeczką i dwiema porcjami pistacjowego ciasta z wiśniową polewą na stolik przed nami.
-Dziękuję, Saro- zapamiętałam jej imię, bo to ona zawsze przerywała ważne spotkania przynosząc coś do jedzenia.
Służka ukłoniła się i wyszła.
-Dobrze, wróćmy do naszej rozmowy. Czemu nie przybył pański ojciec?- zapytałam, próbując brzmieć jak godna królowa.
-Wysłał mnie, ponieważ niedługo to ja przejmę tron w Lanfroon i uznał, że jako przyszły władca tego pięknego państwa, powinienem zacząć ingerować w sprawy kraju-
-W takim razie przejdźmy do sprawy, w której książe przybył-
-Niech królowa mówi mi po imieniu, Patrick- podszedł i ucałował moją dłoń. Niestety rumieńców na moich bladych poliszkach nie zdołałam ukryć. Widząc to chłopak uśmiechnął się szerzej.
-Elsa-podałam moje imię.-To.., może już przejdziemy do tej sprawy..- przerwałam niezręczną dla mnie ciszę.
-Oczywiście-
-Więc, przybył tu książe..-
-Patrick- poprawił mnie.
-Tak, więc przybyłeś tu Patricku, ponieważ twój ojciec zgodził się na połączenie szlaków chandlowych naszych królestw- podsumowałam.
-Tak-
-Nie rozumiem tylko, dlaczego król chciał się ze mną spotkać- rzekłam.
-Chciał omówić kilka spraw- wyjaśnił.
(Trzy godziny później) (po omówieniu szczegółów umowy)
Odłożyłam na biurko podpisane już dokumenty.
-Dziękuję w imieniu mojego królestwa, Arendelle za połączenie szlaków chandlowych- zwróciłam się do Patricka.
-Królestwo Lanfroon również dziękuje. Liczę, że nasza współpraca się rozwinie- podaliśmy sobie dłonie z uśmiechami na twarzach.
-Zostaniesz Patricku na obiedzie? Mamy najlepszego kucharza-
-Zostanę, ale nie kosztowałaś potraw naszego pałacowego kuchcika. Liczę, że kiedyś będziesz miała okazję ich spróbować Elso- uśmiechnęłam się mimowolnie. I jak tu przy nim zachowywać się jak poważna królowa?!
Spojrzałam na zegar w purpurowej obudowie.
-Za trzy minuty podadzą obiad, może już pójdziemy?-Mój gość kiwnął głową w odpowiedzi.
Szliśmy dość wolnym tępem. Po drodze rozmawialiśmy, ale przeważnie to książe zadawał mi pytania na temat naszej kultury i zwyczajów.
Weszliśmy do jadalni. Jak się okazało, znowu przybyłam jako ostatnia.
-Witajcie to książe z królestwa Lanfroon. Patrick to moja siostra i jej chłopak, Anna i Kristoff, a to yy.. nasz gość, Jack Frost.
-Bardzo miło mi was poznać- skłonił się. Nie no, kulturalny to on jest, bardzo.
Zasiedliśmy do stołu na przeciwko pary zakochanych. Obiad przeminął w ciszy. Dopiero po nim odezwał się książe Patrick.
-Dziękuję za pyszny posiłek- teraz zwrócił się do Anny.-Czy pozwoli księżniczka, że zabiorę pani siostrę na krótki spacer?- teraz zatkało wszystkich zebranych, ale najbardziej chyba mnie i Anie. Ją, bo poprostu nie spodziewała się takiego pytania. Mnie natomiast dlatego, że nie wierzyłam, że ktoś chce spędzić trochę czasu z takim potworem, jakim jestem ja.
Anna popatrzyła na mnie, a ja pokręciłam głową. Napewno ten spacer nie skończyłby się dobrze przez moją moc.
Ona zastanowiła się chwilę, po czym się uśmiechnęła chytrze w moją stronę.
-Ależ oczywiście- posłałam jej mordercze spojrzenie.
-Tak, więc pożegnam się z państwem- wstał i podszedł do mnie. Wyciągnął rękę w moją stronę. Podałam mu swoją dłoń z lekkim wahaniem. Nie byłam pewna co do tego spaceru. Powinnam chociaż założyć rękawiczki, dla bezpieczeństwa. Spojrzałam na siostrę. Ona jakby wiedziała co chę zrobić i pokręciła głową. Czyli musiałam obejść się bez ochrony w postaci pięknie szytego materiału. Westchnęłam. Wyszliśmy z jadalni, a następnie z zamku.
-To gdzie sobie wyobrażasz ten spacer?- zapytałam zrezygnowana.
-Możemy udać się.. na główny rynek?
-yy..nie wiem cz..- nie dokończyłam bo "porwał" mnie do proponowanego miejsca.
Będąc na rynku zaczęliśmy rozmowę.
-Całkiem ładnie tu-
-Dzienkuję-
-Jest gdzieś jakiś sklep jubilerski?- zapytał.
-Tak.-zaczęłam prowadzć nas w lewą stronę. Czułam na sobie bardzo dużo par oczu. Mieszkańcy obserwowali nas zaskoczeni. Czemu?
W końcu weszliśmy do dość przestrzennego pomieszczenia. Wokół nas były porozstawiane gabloty z biżutrią wszelkiego rodzaju.
Mój toważysz przypatrywał się wielu ładnym naszyjnikom, ale zdecydował się na białą posrebrzaną gwiazdkę na srebrnym łańcuszku. Mi też się spodobał.
-Poproszę ten naszyjnik- pokazał sprzedawcy wisiorek.
Ten popatrzył na niego spod okularów. Napewno wiedział kim jest. Zdjął ostrożnie biżuterię z podstawki.
-Zapakować?-
-Nie trzeba. Ile płacę?-
-Dla księcia za darmo- ukłonił się.
-Zapłacę. Ile?-
-Trzynaście złotych monet- powiedział smętnie.
Patrick zapłacił i wziął naszyjnik.
Podszedł do mnie.
-Zamknij oczy- wykonałam polecenie. Nie chciałam sprzeciwiać się jego melodyjnemu głosowi.
Poczułam na szyi coś zimnego.
-Otwórz- spojrzałam na swoją klatkę piersiową. Widniała na niej ta gwiazdka na łańcuszku.
-Jest piękny, ale za co?- zapytałam niepewnie. Patrzyłam mu w oczy.
-Za towarzystwo tak pięknej królowej- znowu na policzki wdarły mi się te przeklęte rumieńce.
-Dziękuję- teraz zauważyłam kątem oka, że sprzedawca się na nas patrzy z radosną miną. Musiałam coś zrobić bo wyszłabym na nieczułą osobę. Ale czy nią nie jestem? Oczywiście, że jestem. Zostawiłam swoją jedyną siostrę samą na jak długi czas. Prawie ją zabiłam. Moje serce jest zamrożone. Jednak dzięki księciowi na moje usta wkrada się coraz częściej uśmiech. Dlatego w podzięce za podarunek cmoknęłam go w policzek. Ta opcja wydawała mi się najlepsza.
Słyszałam jak staruszek za ladą mówił coś wesołego.
Wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy się na główny plac.
Przy nim znajdowała się ogromna fontanna, a wokół niej ławeczki.
Zasiedliśmy na jednej.
-Pewnie królowa ma często gości płci męskiej..- powiedział patrząc na źrudlaną wodę.
-Nie- powiedziałam zwieszając wzrok na ziemię.
-Jak można nie odwiedzać tak zjawiskowej damy?- popatrzył na mnie.
-Niech książe nie przesadza- znowu te okropne rumieńce! Jak ja ich nienawidzę..
-Ja nigdy nie przesadzam, a napewno nie teraz- chciałam popatrzyć mu w oczy, ale mój wzrok przykóła fontanna, a dokładnie jej tył. Za nią stał.. Jack?! Co on tu robi?
-Stało się coś?- zapytał mnie mój towarzysz.
-Yy.. nie nic- zamknęłam oczy i na nowo je otwarłam. Spojrzałam znowu w tamto miejsce, ale nikogo nie było. "Może mi się przewidziało?"-pomyślałam. Skierowałam wzrok na zaniepokojonego chłopaka. Jednak, gdy zobaczył moje łagodne spojrzenie uspokoił się.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Dobrze nam było w naszym towarzystwie. Patrick nie był nadęty, ponury i sztywny jak inni książeta. Przy nim nie potrafiłam się smucić.
Szkoda, że to co piękne kiedyś musi się skończyć.
-Niedługo odpływa mój statek- też chyba nie był zadowolony.
-Odprowadzę cię- zaproponowałam.
-Nie to ja powinienem odprowadzić królową-
-Ale dzisiaj zrobimy wyjątek- brnęłam, a on chyba nie chciał ze mną się kłucić.
Udaliśmy się do portu, gdzie czekał już statek z królestwa Lanfroon.
-Do widzenia, liczę, że się jeszcze kiedyś spotkamy- ucałował moją dłoń.
-Ja też na to liczę- znowu uśmiech. Czy ja w jakąś chorobę popadłam?!
Po odpłnieciu statku kierowałam się w stronę zamku.
Nurtowała mnie osoba strażnika zimy za fontanną. Czy on tam był, czy mam zwidy?
~ Passion forever ~